poniedziałek, 20 lipca 2015

Grałem w grę (1) Bioshock Infinite

Gry komputerowe mają w sobie pewien potencjał, który niestety rzadko kiedy jest wykorzystywany. Chodzi mi o sposób opowiadania opowieści. Gry często spychają fabułę na margines traktując ją tylko jako pretekst. A nawet jeśli opowiadają pełnowymiarową historie to upodabniają ją do innych mediów. Na przykład w starych RPG czy grach tekstowych fabuła była opowiadana jak w książce, głównie poprzez opisy i pojedyncze ilustracje (sam obraz pełnił bardziej funkcje pewnych umownych symboli). W dzisiejszych czasach wiele gier próbuje naśladować filmy. Jednak wychodzi to różnie.

Bioshock Infinite jest świetne jeśli chodzi o warstwę fabularną. Doskonale wykorzystuje specyfikę gry komputerowej by opowiedzieć historie. Dla niektórych wadą może być, że na aspekcie opowieści skupiono się za bardzo.  Gra ma bowiem poważną wadę: jako gra sama w sobie nie jest niczym rewelacyjnym czy innowacyjnym. Pod względem systemu rozgrywki pojawiają się pewne rażące błędy i dziwne rozwiązania. Przez to zwłaszcza pod koniec strzelanie robi się upierdliwym dodatkiem to wspaniałej opowieści. Zwłaszcza, że pod koniec większość wrogów zaczyna się powtarzać, a ci nowi nie są ciekawi, tylko bardziej irytujący. Problemem bywa to, ze w grze mamy przy sobie tylko dwie bronie. Za każdym razem jak podnosimy nową tracimy tą którą mieliśmy w ręce. Czasami może doprowadzić do tego, że podczas finału nie będziemy odpowiedniej broni i będziemy musieli powtarzać ów etap mnóstwo razy. Niestety w finale poziom trudności nagle skacze i nawet na najłatwiejszym poziomie sprawia trudności.
Fabuła może się wydawać prosta. Mamy pójść do pewnej wieży i zabrać z niej więzioną młodą dziewczynę. Jednak to sprowadza na nas kłopoty.
Może to brzmieć jak jakaś baśń, jednak pomimo pięknej nieco bajkowej grafiki i pewnych elementów fabuły, gra jest bardzo mroczna. Bajkowa stylistyka służy jako pewien kontrast z mroczniejszymi lokacjami.  Świat gry jest piękny. nie jest to jakaś fotorealistyczna grafika, ale jest bardzo ładna. Główne miejsce akcji czyli miasto Columbia jest niesamowicie piękne. W sumie nie widziałem ładniejszej lokacji w żadnej grze komputerowej. Nie dość, że mamy tu piękną architekturę, to jeszcze każdy budynek, każda lokacja ma masę różnych szczegółów. Dużo jest wszędzie różnych plakatów propagandowych czy rzeczy, które mówią nam o historii miasta.
Historia opowiedziana w grze jest w miarę sprawnie. Klimat opowieści wręcz wylewa się z ekranu. W dodatku fabuła mówi o wielu różnych rzeczach, a nawet ma porządne zwroty akcji, które mają sens. Problemem niestety jest to, iż w Polskiej wersji nie możemy zobaczyć wszystkich elementów układanki w rodzimym języku. Audiodzienniki na które natrafiamy w różnych miejscach, które mówią nam co nie co na temat świata, nie zostały przetłumaczone na język Polski. Tak samo różne plakaty czy napisy pojawiające się na elementach otoczenia. Jednak nie przeszkadza to w ukonczeniu i cieszeniu się nią.
W grze pomaga nam Elisabeth, dziewczyna, którą ratujemy z wieży. Jest to świetnie zrobiona postać. Nie dość, że ma ona dużo charakteru, to widać też, że twórcy bardzo się starali by jej zachowanie było jak najbardziej realistyczne. I udało im się to. Postać, ta zachowuje się bardzo naturalnie, że aż ciężko uwierzyć, że nie jest prawdziwa.
W dodatku twórcy znaleźli dla tej postaci dobre zastosowanie w walce. Podczas, gdy my strzelamy do hord wrogów, ona szuka amunicji i soli (coś jak mana w butelce). W dodatku jest też w stanie aktywować pewne elementy otoczenia. Postać ta jest sercem tej gry. Jej relacja z Bookerem (postać w którą się wcielamy) jest świetnie poprowadzona.

Zdecydowanym plusem fabuły jest to jak bardzo jest ona kompletna. Nie ma tu żadnych furtek do sequela. Żadnych gorzej wykorzystanych elementów fabuły. Po prostu mamy kompletną opowieść.
W momencie premiery gry nie mieliśmy w niej nic poza fabularną kampanią. Jednak z czasem pojawiły się 3 DLC do gry.

Starcie w chmrach
Pierwszym z nich było Starcie w chmurach czyli swego rodzaju tryb wyzwań, gdzie walczymy z hordami przeciwników. Każda misja ma też zadanie specjalne. Na przykład zabij wszystkich wrogów z określonej broni, albo nie strać punktów życia.
Dodatek zawiera 4 areny, które niestety są żywcem przeniesione z samej gry.
Jak wspominałem walka w Bioshocku nie była zachwycającym elementem (była wykonana na poziomie poprawnym), stąd też ten dodatek nie ma w sobie nic wielkiego i ważnego.

Pogrzeb na morzu część 1
Ten dodatek otwiera cykl dwóch dodatków wiążących Infinite z poprzednimi Bioshockami. Dla fanów tych gier jest to ciekawa rzecz. Problemem jest jednak to, że pierwsza część w gruncie rzeczy dość krótka. Całość można przejść w dwie godziny.
Dodatek jest dość drogi i jak na tak krótką grę kosztuje zbyt dużo. Na szczęście każdy, kto posiada Polską pudełkową wersje gry wszystkie trzy dodatki dostaje gratis.Na steam można wykupić dostęp do wszystkich dodatków i jest to bardziej opłacalna opcja. Zwłaszcza jak znajdziemy jakąś dobrą ofertę.
Pogrzeb na morzu część 2
Druga część jest znacznie dłuższa. Można powiedzieć wręcz, że jest trochę za długa. Fabuła powiem jest dość prosta, ale trochę za bardzo przeciągana na siłę. Warto wspomnieć, że w tym dodatku wcielamy się w Elisabeth, co ma zasadnicze wady. Po pierwsze nikt nam nie podaje amunicji, ani soli. Po drugie nie widzimy Elisabeth. Po trzecie postać ta jest znacznie słabsza w walce i wiele poziomów jest stworzonych wokół skradania.
Jest tu jeszcze więcej nawiązań do Bioshocków. Sam dodatek ma swoje plusy jednak mnie jakoś nie zachwycił. Jeśli mamy go za darmo to warto przejść, ale czy warto kupować? No tylko jeśli ktoś bardzo lubi Bioshocka.
Warto też zauważyć iż oba dodatki Pogrzeb na morzu dość mocno odchodzą od atmosfery Bioshock Infinite i trochę mi się to nie podobało. Mimo wszystko wolałbym cos bliższego głównej grze.
Choć są pewne momenty, którymi się nieźle zachwyciłem, to były też takie które mnie zamęczyły i były dla mnie już trochę zbyt przesadnie mroczne.


CIEKAWOSTKI
-Sama gra zmieniała się przez lata. W pierwszym filmiku odnośnie gry, pochodzącym z 2010 roku, Elizabeth wygląda nieco inaczej i pełni inną rolę w walce. Zamiast szukać amunicji to używa specjalnych umiejętności do walczenia z atakującymi nas wrogami.
-W 2011 pokazano filmik z rozgrywki. Żadna z tych sekwencji nie trafiła do ostatecznej gry. Warto jednak dodać, że w ów filmiku znajduje się odniesienie do Gwiezdnych wojen. W jednym z momentów widać kino z napisem Revenge of the Jedi (tytuł który miała mieć 6 część Star Wars zanim zmieniono ją w Powrót Jedi).

Gra Bioshock Infinite jako gra nie wymiata, wręcz miejscami irytuje i nudzi. Jednak jako opowieść jest naprawdę ciekawą pozycją, która może zainteresować nawet niedzielnych graczy.
Szkoda, że nie ma więcej takich gier. Chętnie zobaczyłbym opowieść z tak ciekawą fabułą wśród gier Star Wars. Niestety zamiast tego produkują Battlefronta, który nie będzie miał fabuły.
Szkoda, że twórcy gier nie dostrzegają potencjału opowiadania opowieści w nich. Sami gracze czasami mówią. "Chcesz fabuły? to obejrzyj sobie film.". Co pokazuje, że ludzie nie rozumieją, że opowieść opowiedziana w grze jest inna niż filmowa. Gra poprzez interaktywność ma większą możliwość wciągnięcia nas w opowieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz