czwartek, 31 października 2013

Star Wars (15) Mroczne czasy tom 1-5

Dzisiaj powiem kilka słów o serii będącej w pewnym sensie kontynuacją Republic.


Seria Republic w pewnym momencie wyszła poza czasy istnienia tytułowej Republiki. Stworzono więc nową serie będącą swego rodzaju kontynuacją. Znajdziemy tu dalszy ciąg przygód Anakina Skywalkera, tutaj już Dartha Vadera. Zobaczymy też pierwsze lata istnienia galaktycznego Imperium. Poza tym mamy też wątek Dassa Jennira, który pojawił się w jednej historii z Republic. Oprócz tego pojawiły się też gościnne występy różnych postaci z poprzedniej serii.

Pierwsza historia serii czyli "Ścieżka donikąd" przez wielu była uważana za jeden z najlepszych komiksów Star Wars. Mamy tu poważną i mroczną jak na gwiezdne wojny historie, gdzie nie brakuje dylematów moralnych. To już nie jest porywanie się z paroma X-wingami na gwiazdę śmierci, tylko dramat.
Niestety później twórcy serii postanowili w pewien sposób ją zmienić dodając trochę więcej akcji i używając znaczenie częściej cudownych przypadków, dzięki którym bohaterowie cudem wychodzą cało. Znacznie zboczyli z kursu jaki  wyznaczył pierwszy tom. Bardzo mi się to nie podoba, bo w ten sposób seria zatraciła swój klimat. 
Wydaje się jakby twórcy starali się na siłę złagodzić mroczny klimat serii. W "Ścieżce donikąd" w pewnym momencie bohater musiał wybrać mniejsze zło. Kilka tomów później mamy nawiązanie do tej sceny znacznie łagodzące jej wymowę. Późniejsze tomy nie są beznadziejne, ale strasznie rozczarowują. O ile "Ścieżce donikąd" daje bez wahania 10, to "Niebieskie żniwa" czy "Wyjście z głuszy" zasługują najwyżej na 8/10. Jedyną historią w serii która w miarę trzyma poziom pierwszego tomu jest "Wektor".

Jeśli chodzi o rysunki to te w pierwszym tomie były cudowne. Wyglądały one niemalże jak zdjęcia. W późniejszych tomach nie jest może aż tak dobrze, ale nadal seria trzyma się pewnego poziomu.
Seria jest dobra, ale nie tak dobra jak w pierwszym tomie. Nie oznacza to, że nie warto się z nią zapoznać. Mimo wszystko jednak nie należy się spodziewać, że późniejsze tomy będą podobne do tego co mieliśmy w "Ścieżce donikąd".

Podsumowanie
Plusy
-Mroczny klimat w 1 i 3 tomie
-Pokazuje czasy nie rozwinięte zbytnio w innych źródłach
-Ciekawi bohaterowie
-Postać Dassa Jennira
-Rysunki 
Minusy
-Brak mrocznego klimatu w pozostałych tomach
-Cudowne rozwiązania fabularne
-Złagodzenie wymiaru pewnej sceny z pierwszego tomu

Ogólnie 9/10

poniedziałek, 28 października 2013

Z teleodbiornika (1) Andromeda

Po sukcesie Star Treka, jego twórca Gene Roddenberry miał pomysł na kolejny serial. Jednak ze względu na mroczniejszą i poważniejszą tematykę nie zrealizował go. Po jego śmierci w 2000 roku stworzono ten serial na bazie jego zapisków. Tak narodziła się Andromeda.

Serial był emitowany premierowo w latach 2000-2005 w stanach. Przez 5 sezonów mieliśmy 110 odcinków serialu. Sam serial opowiada o Dylanie Hunt, kapitanie federacji, którego statek wpada do czarnej dziury. Gdy zostaje wyciągnięty okazuje się, że minęło 300 lat, a Federacja została zniszczona. Mając jeden statek i szczątkową załogę kapitan Hunt chce wskrzesić Federacje.

Fabuła brzmi trochę naiwnie i w sumie trochę taka jest. Przez większość czasu serial to produkcja z etykietką "proste, łatwe i przyjemne". Coś jak seriale z lat 90. takie jak Herkules czy Xena. Jednak, o ile tamte seriale w pełni akceptowały swoją prostotę i skupienie na przygodzie kosztem logiki, to Andromeda próbowała sięgać wyżej. W serialu pojawiło się sporo bardzo poważnych wątków jak choćby miłość pomiędzy androidami, walczenie ze swoimi pierwotnymi zachowaniami, szkodliwość narkotyków, używanie broni niszczącej całe układy gwiezdne i wiele innych. Wątki te są jednak trochę uproszczone, przez co serial zachowuje swój lżejszy styl.
Trance, takiej postaci nie znajdziecie nigdzie indziej.
Jeśli chodzi o postęp fabuły to o ile do drugiego sezonu wszystko było w miarę składne (pomijając może cudowne rozwiązania, o których odcinek później wszyscy nie pamiętają). Potem sami twórcy zaczęli gubić się w fabule. W trzecim sezonie mamy wątki wyskakujące znikąd, albo nagle urywające się. Potem mamy czwarty i piąty, które totalnie się gubią. Czasami jedna tajemnica potrafiła być wyjaśniona na dwa sprzeczne sposoby, a inne zapomniane. Nie mówiąc już o tym, że pewne motywy po prostu się urywają. Chociażby motyw pewnego dzwoneczka, który pojawił się w czwartym sezonie później został totalnie zapomniany.

Z postaciami bywa różnie. Kapitan Dylan Hunt to typowy kapitan w stylu Kirka z Star Treka. Jest to ten, dobry i szlachetny, który zawsze robi wszystko dla wspólnego dobra. A nawet jeśli robi coś złego to tylko i wyłącznie z dobrych intencji. Poza tym dość często mu się zdarza flirtować z nowo poznanymi kobietami. Ma na tyle osobowości by była w miarę wiarygodna, ale na tyle mało by w jakiś sposób przykuć moją uwagę.
Pierwszy oficer statku Beka Valentine jest pewna siebie, śmiało dążąca do celu. Ma własne zdanie i nie boi się go wyrażać. Postać ta została wykonana przyzwoicie. Nie mam jej dość, ale też nie powiem by to była jedna z postaci, które bardzo lubię.
Tyr Anasazi to człowiek preferujący rozwiązania siłowe. Jednak nie jest to pusty mięśniak, ale osoba potrafiąca sprytnie manipulować innymi. Może nie jest to coś nowego, ale w sumie to nawet to ciekawa postać, nadająca trochę uroku serialowi.
Seamus Harper czyli klasyczny przykład naukowca, który zrobi cudowną Deus ex machinę ratującą całą sytuacje. Jest to postać, która dodaje serialowi trochę humoru. Osobiście lubię go, a jego zabawne teksty nadal mi się podobają.
Trance Gemini czyli powód dla którego warto po Andromedę sięgnąć :) Jest to postać niezwykła, łącząca w sobie wiele cech. Jest postacią, która wydaje się być po prostu dziecinna i naiwna, ale z czasem widać, że jest w niej coś więcej. Z czasem okazuje się w sumie najlepiej stworzoną i najciekawszą postacią w serialu. Takiej postaci nie ma w żadnym innym serialu.
Rommie to android będący avatarem statku w realnej rzeczywistości. Postać ta jest ciekawa, bo mimo wszystko rzadko mamy w tego typu serialach androidy i motyw ich uczuciowości. Kolejny powód by jednak sięgnąć po Andromedę.
Rev Bem przynależy do rasy magogów. Są oni postrachem galaktyki- gdy atakują zabijają i gwałcą co tylko się rusza. W przeciwieństwie jednak do swoich pobratymców, Rev Bem wyrzekł się zabijania i został wierzącym w opatrzność. Rzadko kiedy w s.f. mamy postacie pokazujące jak religia może pomagać w walce z pewnymi słabościami. Ten wątek jest dość ciekawy, podobnie jak sama postać tego magoga.
Powód dla którego warto obejrzeć.
Inne postaci, które dołączą do załogi nie są aż tak charakterystyczne, ani też ciekawe. Jeśli chodzi o postaci drugoplanowe to nie ma zazwyczaj takich, które zapadły by jakoś w pamięć. W serialu brakuje też jakiegoś porządnego czarnego charakteru, który by się pojawiał przez większość odcinków.
Na ten serial po raz pierwszy natrafiłem 7 lat temu. Wtedy byłem nim kompletnie zachwycony. Lecz, gdy kilka lat później ujrzałem go ponownie... No cóż wtedy pytałem siebie "Jak to mogło mi się podobać?".
Niedawno jednak postanowiłem znów spróbować i serial nie wydał mi się zły. Owszem ma wiele wad, ale ma też wiele ciekawych pomysłów (np. wątek Trance) i wątków, których nie było nigdzie indziej.
Dziś prawdziwych kosmitów już nie ma...
Jeśli ktoś szuka kolejnego Babylonu 5 czy Battlestar Galactici to się zawiedzie. To serial prosty, łatwy i przyjemny w odbiorze. Jeżeli zaczniemy patrzeć na niego pod tym kontem i przymkniemy czasem oko na pewne uproszczenia to zobaczymy coś fajnego. Andromeda w wielu momentach może przypominać zwyczajny skrojony wg standardów gatunku prosty serial. Ale ma jednak w sobie elementy, których nigdzie indziej nie ujrzymy (niektóre postaci, wątki), a także fajny klimat.

Podsumowanie
Plusy
-Ciekawe pomysły fabularne
-Prosty serial, ale mający wiele poważnych wątków
-Trance Gemini
-Rev Bem
-Muzyka nadająca serialowi klimat

Minusy
-Fabuła czasem trochę przewidywalna
-Urywanie niektórych motywów
-Brak wyjaśnienia niektórych tajemnic
-Zakończenie, choć pomysłowe to czegoś mu brakuje
-Sezony 3-5, mają sporo średnich i kiepskich odcinków

 9/10 (jako serial prosty, łatwy i przyjemny)

niedziela, 27 października 2013

Star Wars (14) Weekend z Dathomirą: Wiedźmy w EU

Po raz pierwszy wiedźmy pojawiły się w wspomnianym przeze mnie "Ślubie księżniczki Leii". 
W tej książce pojawiła się przez chwilę Kirana Ti. Później dołączyła do pierwszej dwunastki uczniów Luke'a Skywalkera. Postać ta pojawiła się w paru książkach takich jak trylogia akademii Jedi, Ja jedi, Miecz ciemności i paru innych. A także w komiksie Jedi Academy: Leviathan.
Inną postacią związaną z wiedźmami jest Tenel Ka. Jest ona córką wiedźmy. 23 lata po bitwie o Yavin, Tenel Ka dołączyła do akademii Jedi na Yavin 4. Szkoliła się na Jedi razem z dziećmi Hana i Lei- Jacenem i Jainą. Te wydarzenia opisuje seria książek młodzieżowych Młodzi rycerze Jedi, gdzie ta postać zadebiutowała. Pojawiała się jeszcze w kilku późniejszych ważniejszych seriach jak Nowa era Jedi czy Dziedzictwo Mocy.

Wiedźmy pojawiły się też w Star Wars Galaxies (MMO ze świata SW), a także w internetowej karciance Star Wars Galaxies TCG. Dzięki tej drugiej mamy wiele przepięknych ilustracji wiedźm (częścią z nich ilustrowałem poprzednie wpisy).

W Forces of Corruption, dodatku do gry Empire at War, mieliśmy misje na Dathomirze, gdzie przyłączała się do nas jedna z sióstr nocy- Silri.
W komiksie Darth Maul główny bohater walczy na końcu z siostrą nocy ochraniającą przywódcę czarnego słońca.

Innym nawiązaniem do wiedźm był komiks Republic: Infinity's End. W tym komiksie Siostry Nocy mają plan zniszczenia Coruscant. Zapobiec temu na Quinlan Vos. W tym komiksie wygląd strojów wiedźm nieco się różni od tego co mamy w innych źródłach. Jednak daje się to wybaczyć zwłaszcza, że żadne z tamtych źródeł nie pokazywało tego okresu.

Teraz przechodzimy do naszego "ukochanego" The Clone Wars. Wiedźmy pojawiły się w grze na nintendo DS, Jedi Alliance. W tej grze siostry nocy pomagały Dooku w mrocznym planie zniszczenia zakonu Jedi.
Potem pojawiły się one w trzecim sezonie serialu. Plusem było nawiązanie wyglądem strojów do komiksu Infinity's End (choć trochę przesadzili w paru miejscach). Dużym minusem jednak związane z siostrami nocy zmienienie przeszłości jednej z postaci oraz wymyślenie Braci nocy. Kim oni byli? No cóż na Dathomir rozbił się statek z zabrakami. Siostry nocy rozmnażały się z nimi, a tych którzy byli czuli na Moc szkolili w używaniu ciemnej strony. Co trochę się kłóci z wiedźmowym przekonaniem o wyższości kobiet i traktowaniem mężczyzn przedmiotowo. Niestety to kolejny element, gdzie TCW wzięło coś z EU i pozmieniało wszystko wokół tego. Siostry nocy nie za bardzo przypominają swój książkowy odpowiednik.

I to wszystkie ważniejsze występy wiedźm w EU. Miejmy nadzieje, że wiedźmy nie zostaną zapomniane i, że nikt nie będzie wprowadzał takich herezji jak w TCW.

sobota, 26 października 2013

Star Wars (13) Weekend z Dathomirą: Wiedźmy

Wiedźmy z Dathomiry to kobiety z Dathomiry, które potrafią posługiwać się Mocą.

600 lat przed bitwą o Yavin, Allya przeszła na ciemną stronę. Ponieważ rada Jedi nie chciała jej zabijać skazali ją na wygnanie. Mroczna Jedi zamieszkała na planecie Dathomira. Nauczyła się żyć na niej i podporządkowała sobie innych przebywających na tej planecie. Miała wiele córek i każdą z nich uczyła posługiwania się Mocą. Te umiejętności przekazywano z pokolenia na pokolenie. Z czasem wytworzyły się nowe klany, które ze sobą rywalizowały.

Wiedźmami są tylko kobiety i tylko one miały władzę. Mężczyźni byli sługami albo mężami. Jeśli wiedźma schwytała mężczyznę mogła go sprzedać innej, zatrzymać jako niewolnika albo wyjść za niego.
Społeczeństwo wiedźm dzieliło się na klany. Ich nazwy zazwyczaj brały się od nazw pobliskich miejsc.
Wśród klanów były:


  • Klan śpiewającej góry- Są jednym z dwóch najważniejszych klanów. Członkinie oddane są jasnej stronie. Klan ten rywalizuje z siostrami nocy.
  • Klan czerwonego wzgórza- wiadomo tylko, że w tym klanie było więcej mężczyzn niż w innych.
  • Klan wyjącego urwiska- większość członków tego klanu zostało zabitych w wyniku wybuchu imperialnego wirusa.
  • Siostry Nocy- Są jednym z dwóch najważniejszych klanów. Posługują się ciemną stroną Mocy.  Należały do niego wiedźmy wyklęte z innych klanów, które z czasem stworzyły własną społeczność. 
  • Klan wielkiego kanionu- opierają swoje przekonania o Księgę Cieni. Wyróżniali się złamaniem niektórych tradycji wiedźm. Między innymi klan ten nie uważał wyższości kobiet nad mężczyznami. Swego czasu sprzymierzyli się nawet z Drugim Imperium.
  • Klan śniącej rzeki
  • Klan rozszalałej rzeki
  • Klan mglistego wodospadu
  • Klan deszczowych liści
  • Klan złamanych kolumn
  • Klan jasnego słońca
  • Klan czerwonych błotnych garncarzy
  • Klan poławiaczy niebieskich korali
  • Klan nożycopięści

piątek, 25 października 2013

Star Wars (12) Weekend z Dathomirą: Ciekawostki


Ciekawostki
  • Książka została wydana w Stanach w 1994 roku. Rok później Amber wydał ją w Polsce. Co ciekawe, w przeciwieństwie do innych książek Star Wars wydanych wtedy, "Ślub księżniczki Lei" nie doczekał się żadnego wznowienia. Jedyne polskie egzemplarze tej książki to te sprzed 18 lat.
  • Warto dodać, że była to pierwsza książka Star Wars przetłumaczona przez Andrzeja Syrzyckiego, tłumacza mającego na swoim koncie najwięcej tłumaczeń książek gwiezdowojennych w Polsce.
  • Autor książki, Dave Wolverton napisał jeszcze jedną powieść z uniwersum gwiezdnej sagi. Był to pierwszy tom serii Uczeń Jedi, która opowiadała o dzieciństwie Obi-Wana Kenobiego
  • W stanach książka miała dwa warianty okładek. Drugą wprowadzono ze względu na niską sprzedaż. Gdy książka nie sprzedawała się dobrze uznano, że to wina okładki sugerującej iż ta powieść to romans (patrz okładka z prawej). Z tego powodu zrobiono drugą okładkę przedstawiającą książkę jako pełną akcji.
  • Scena Ślubu księżniczki Lei z Hanem Solo pojawiła się po raz pierwszy w książce młodzieżowej "Prophets of Dark Side". Ten ślub został jednak wyrzucony z kanonu i zastąpiony tym z książki "Ślub księżniczki Leii". 

czwartek, 24 października 2013

Star Wars (11) Weekend z Dathomirą: Ślub księżniczki Leii

Od dziś na moim blogu zaczynamy weekend z Dathomira. Z tej okazji pojawi się kilka artykułów związanych z książką Ślub księżniczki Leii, gdzie ta planeta po raz pierwszy się pojawiła.
W tym wpisie zobaczycie moją recenzje tej książki.
Akcja książki dzieje się 8 lat po bitwie o Yavin. Młody książę Isolder przybywa na Corscant, gdyż chce poślubić Leie. Nie podoba się to Hanowi, dlatego porywa Leie na mało znaną planetę, Dathomira. 
Sama fabuła jest ciekawa, choć jest parę momentów, które są nieco naiwne. Do takich można zaliczyć Hana wygrywającego w karty całą planetę. Zachowania postaci też czasem są lekko zaginane pod potrzeby scenariusza. Widać to zwłaszcza w przypadku Lei. Jednak jak przymknąć na to oko to fabuła jest bardzo dobra. Dużo akcji dzieje się na Dathomirę i ta planeta jest dobrze opisana. Sporo informacji znajdziemy tu na temat obyczajów, czy pewnych zasad panujących wśród mieszkających na tej planecie wiedźm i sióstr nocy. I jest to bardzo ciekawe. W obu społecznościach to kobiety są najważniejsze, a mężczyźni są sprowadzeni do niewolników. Dość ciekawy i oryginalny pomysł, który zresztą powoduje iż w książce pojawia się sporo postaci kobiecych. 

Inną nową społecznością, która się tu pojawia jest konsorcjum Hapes. Nie poświęcono mu zbyt dużo uwagi, ale powiedziano nam o niej tyle ile wystarczy wiedzieć. 
W książce widzimy jak stykają się postacie o różnych światopoglądach, wychowane w różnych kulturach i zostało to dobrze wykorzystane. Mamy na przykład scenę gdy Isolder rozmawia z Lukiem, gdzie widzimy jak bardzo różnią się między sobą. 

W książce jest trochę elementów, których można byłoby się czepiać, ale da się o nich zapomnieć, bo reszta nam to zdecydowanie wynagradza. Nie jest to jednak tak świetna książka jak chociażby trylogia Thrawna, ale warto po nią sięgnąć.

Podsumowanie
Plusy
-Pokazanie sióstr nocy i wiedźm z Dathomiry
-Postać Teneniel Djo
-Pierwsze pojawienie się konsorcjum Hapes
-Fajnie pokazali relacje pomiędzy niektórymi postaciami
-Trochę odchodzi od standardowego ratowania galaktyki

Minusy
-Czasami trochę naiwna
-Drobne naginanie charakterów postaci pod fabułę (zwłaszcza Leia na to cierpi)
9/10

wtorek, 22 października 2013

Star Wars (10) Obsesja

Dzisiaj przeniesiemy się do 2005 roku. Wtedy mandragora wydawała komiks "Obsesja".

Ten komiks czytało bardzo wielu fanów w Polsce. Swego czasu wszystkie 5 zeszytów można było bezproblemowo znaleźć w antykwariatach czy tanich książkach często za śmieszne pieniądze. 
Komiks ten jest swego rodzaju krótkim spin offem serii Republic. Kontynuowany jest tu wątek Obi Wana i Anakina. Znajdziemy tu zakończenie wątków związanych zarówno z nimi jak i ich wrogami. 

Obi Wan ma przeczucie, że Asajj Ventress przeżyła swoją śmierć (wydarzenie z komiksów Republic). Lata, więc po galaktyce próbując ją odnaleźć. I to jej dotyczy tytułowa obsesja. 
Niestety pomimo mającego duży potencjał wątku otrzymujemy historie z dość średnią fabułą. Próbowano tu wrzucić wiele fajnych elementów, które nie do końca dobrze poprowadzono. Przykładem może być finałowa walka, gdzie mamy mnóstwo postaci, zarówno tych dobrych jak i złych. Mamy wiele pojedynków, ale żaden nie jest jakoś dobrze pokazany. Widać, że twórcy nie przemyśleli tego pod tym kątem. 
Innym przykładem jest obecność Aayli Secury, która w sumie nie jest zbytnio wykorzystana. Bardziej ona służy fabule wydanego w stanach w tym samym czasie Tropionego (Star Wars Komiks 4/2013) niż tego komiksu. Prawda jest taka, że gdyby ją zastąpić inną postacią nic by to nie zmieniło w samym komiksie. Zresztą pod koniec komiksu pojawia się mnóstwo znanych postaci i żadnej z nich nie poświęcono chwili na to by w jakiś sposób zaznaczyła swoją obecność. One po prostu są. Jedynymi postaciami pobocznymi, których obecność jakoś bardziej wykorzystano byli Alpha i Durge. Cała reszta mogłaby spokojnie być kimś innym i nie zmieniło by to kompletnie niczego w historii. Szkoda zmarnowanego potencjału. Zwłaszcza, że nawet trochę krótsze Oblężenie Saleucami dawało radę pokazać postaci poboczne jako takie z krwi i kości.

Tak samo niektóre momenty wydają się zbyt rozciągnięte albo niepotrzebne. Scena jak Obi-Wan lata po planecie walcząc z jakimiś typami wydaje się być czystym zapychaczem, nie mającym większego znaczenia dla fabuły. Komiks wydaje się źle rozplanowany pod względem fabuły i akcji.
Plusem komiksu są nawiązania do Republic i fakt iż wróciły tutaj postaci takie jak Durge i Alpha, które przez długi czas wojen klonów nie pojawiały się nigdzie. Jednak pomimo wielu nawiązań komiks potrafi być zrozumiały dla kogoś kto nie czytał Republic.

Rysunki są bardzo dobre. Osobiście bardzo podoba mi się styl rysowania Briana Chinga (rysował niektóre historie w seriach Republic i Rycerze Starej Republiki). Rysunki są ładne, czytelne. Wszystko jest tak jak być powinno.
Obsesja była pierwszym komiksem Star Wars jaki przeczytałem. I chociaż miałem świadomość pewnych słabości serii kupowałem kolejne zeszyty jak tylko się ukazały, a potem kupowałem też inne komisy mandragory. Choć to komiks przeciętny to jeśli znajdziemy go w stosunkowo niskiej cenie (jak 2 złoty za zeszyt lub mniej) to warto sobie kupić i przeczytać. 
Podsumowanie
Plusy
-Nawiązania do Republic
-Nie trzeba znać Republic, by przeczytać
-Zakończenie komiksu jest dobre
-Rysunki
-Sceny z Durgem
-Nie jest taki zły
Minusy
-Miejscami za bardzo wydłużony
-Finałowa walka zbyt krótka
-Niewykorzystanie potencjału postaci pobocznych
Ocena: 6/10

poniedziałek, 21 października 2013

Star Wars (9) Jedi

W dzisiejszym wpisie wracamy do czasów starej Republiki. Omówię tu krótką serie Jedi.
 
 
Seria ta składa się z 5 historii. Każda z nich skupia się na jednym z rycerzy Jedi. Akcja serii dzieje się w czasie wojen klonów i w niektórych historiach jest dość mocno związana z serią Republic. To sprawia, że jeśli chcemy czytać Republic musimy sięgnąć i po tą serie. Niektóre istotne dla fabuły tamtej serii wydarzenia rozegrały się właśnie w Jedi. Nie znając ich możemy być trochę zagubieni, a nasz obraz wojen klonów będzie nieco niepełny.
Quinlan Vos, to na nim skupia się komiks Jedi: Hrabia Dooku
Jeśli zaś nie czytaliśmy Republic to mimo to nie będzie nam to zbytnio przeszkadzać. Owszem pojawią się może z dwie czy trzy sceny, gdzie postaci będą gadać o wydarzeniach, których nie znamy, ale komiksy same w sobie mają pewną historie i bronią się nawet wyrwane z tego kontekstu. Podobnie zresztą jak w samym Republic, choć tu nawiązania do innych wydarzeń są trochę bardziej rzucające się w oczy.
Fabularnie każda z tych historii to perełka. Czasem nawet zdarza się im iść w nieco poważniejsze tony. Sama wojna jest przedstawiona w zupełnie inny sposób niż robi to serial Wojny klonów (The Clone Wars). Wojna jest tu przykrą koniecznością, mrocznym zdarzeniem, które zabiera życie wielu osób, a nie wesołym rozwalaniem droidów. Bohaterowie czasem muszą podejmować trudne decyzje, stawać przed pewnymi dylematami.

Jeśli chodzi o rysunki to w czterech historiach robiła je Jan Duursema, która zajmowała się rysunkami w wielu historiach z serii Republic. Jak zwykle są one bardzo ładne. W Jedi: Yoda mamy rysunki Hoona. I są one nieco inne niż to co zazwyczaj widzimy w komiksach Star Wars. Tła w tym komiksie były robione grafiką komputerową. Same postacie zaś wyglądają jak narysowane tradycyjnie. Trochę nie podoba mi się takie stylistyczne odejście od tego co mamy w innych seriach. Nie wygląda to źle, ale trochę jakby nie pasuje jeśli popatrzyć na komiks przez pryzmat całej serii.
 To są prawdziwe wojny klonów

W Polsce te komiksy wydano w Star Wars Komiks. Do niektórych z nich dodawano jeszcze jakąś krótką historyjkę nie związaną z wojnami klonów, albo jakiś tekst dotyczący jakiegoś aspektu świata gwiezdnej sagi (na przykład tekst o zakonie Jedi w  Jedi: Aayla Secura). Polskie tłumaczenie też dobre. Jedyną wadą polskich wydań są niektóre okładki. Na okładce Jedi: Shaak Ti mamy Quinlana Vosa. Zrozumiałbym, gdyby tak zrobiono przy Jedi: Hrabia Dooku, ale do tego komiksu nie pasowało to. Inną okładkowym błędem było danie na okładkę Jedi: Aayla Secura grafiki z Star Wars Tales na której bohaterka wyglądała nieco karykaturalnie. Jednak nie są to poważne sprawy, jedynie marudzenie nerda.
Cała seria niezależnie czy spojrzymy na nią jak na osobną historie czy jak na część serii Republic jest świetna.
Podobnie jak w Republic, akcji tu nie zabraknie
Podsumowanie
Plusy
-Wraz z Republic tworzy obraz prawdziwych wojen klonów
-Ciekawe postaci
-Dobre rysunki
-Broni się też jako zbiór opowieści
-Każda historia jest dwa razy dłuższa

Minusy
-Dla tych co nie czytali Republic: czasami zbyt długie sceny nawiązujące do Republic
-Dla tych co czytają Republic: wrzucenie do tej serii ważnych dla Republic wydarzeń
-Jedi: Hrabia Dooku  jest bardziej o Quinlanie Vosie
-Okładki Jedi Shaak Ti i Jedi: Aayla Secura w polskim wydaniu

10/10

sobota, 19 października 2013

Star Wars (8) Komiks 5/2013

W czwartek wyszedł nowy numer dwumiesięcznika Star Wars Komiks. Postanowiłem napisać swoje recenzje tych komiksów.
Niewidzialni, niesłyszalni- ta historia nawiązuje do gry Knights of the Old Republic II. Mamy pokazane tutaj wydarzenie, które zostało wspomniane w tej grze. Komiks ten jest czarno-biały, ponieważ jest opowieścią niewidomej Visas Marr. Historia jest w miarę dobra. Jak na tak krótką opowieść udało się przekazać dużo. Choć komiks dla tych co nie grali w KotOR II może być trochę nie jasny. 8/10

W głębi lasu- Jest to krótka historia z dość artystycznymi rysunkami. Akcja dzieje się pod koniec wojen klonów, zanim separatyści zaatakowali Kashyyyk. Fabuła jest prosta, można powiedzieć, nawet zbyt prosta, ale jako dodatek do reszty spełnia swoje zadanie o wiele lepiej niż większość komiksów z serii Star Wars Tales. 6/10
Razem samotni- Gdy usłyszałem, że w SW komiks będzie coś z Empire pomyślałem "znowu jakaś średnia historyjka". Ale komiks ten pozytywnie mnie zaskoczył. Pojawia się tu pierwszy raz Deena Shan-postać, którą niektórzy mogą kojarzyć z serii Rebellion. Jak spojrzeć na komiks pod względem wybuchów, strzelanin, czy epickich pojedynków na miecze świetlne to jest marnie. Ale to wszystko nadrabiane jest fabułą. Bowiem komiks skupia się trochę bardziej na relacjach pomiędzy postaciami. Bardzo mi się to podoba. Innym plusem komiksu jest zakończenie, którego tu nie będę zdradzał. 9/10

Podsumowując: zdecydowanie warto kupić ten numer. Mamy tu trzy opowieści, które nie schodzą po niżej pewnego poziomu. 

czwartek, 17 października 2013

Star Wars (7) Dziedzictwo Mocy

Po zakończeniu mrocznego Imperium postanowiłem zabrać się za recenzje książkowej serii. Podobnie jak recenzje Mrocznego Imperium nie będzie tu spoilerów.

Dziedzictwo Mocy to składająca się z 9. tomów seria. Akcja dzieje się 40 lat po bitwie o Yavin. Opowiada ona o upadku przejściu na ciemną stronę jednego z bohaterów i wielkiej galaktycznej wojnie domowej. Fabuła bardzo przypomina to co znamy z nowej trylogii. Mamy podobne motywy, podobne sceny, podobne rozwiązania fabularne. Nawet postać, która przechodzi na ciemną stronę przypomina nieco po pewnymi względami Anakina Skywalkera.
Początkowe tomy to zaledwie wprowadzenie, sam konflikt dopiero się rodzi. I pokazano to nawet ciekawie, przez pierwsze dwa tomy, potem otrzymujemy dwa tomy będące zapychaczami. Zarówno Nawałnica jak i Wygnanie są historiami mało ciekawymi i mało wnoszącymi do serii. Potem mamy Poświęcenie, które na początku strasznie nudzi, a pod koniec nieźle się rozkręca. Szósty tom jest bardzo dobry, choć nie pozbawiony wad. Potem mamy trzy ostatnie tomy, gdzie poziom serii diametralnie spada. '
Gdzie pisarzy trzech tam nie ma co czytać
Głównym mankamentem fabuły książek jest fakt iż pisało ją trzech autorów. I każdy ciągnie fabułę w swoją stronę wrzucając swoje ulubione postaci. Przez to ciężko wskazać w serii kogoś w rodzaju głównego bohatera. Jedne tomy wydają się skupiać na pewnych postaciach, a potem nagle jedna z postaci drugoplanowych nagle staje się mega ważna. Czasem też fabuła jakby za bardzo  skupia się na postaciach pobocznych zamiast tych odgrywających ważniejszą rolę. Mamy tu niezły kocioł. Trochę to sprawia wrażenie jakby każdy z autorów miał swój pomysł na serie i jak najbardziej próbował go wcisnąć do swoich książek. To sprawia iż czasem książka jest na siłę wydłużona o wątki kompletnie nie potrzebne z punktu widzenia całej serii (jak wątek mandaloriański w V tomie).
Inną wadą fabuły jest fakt iż seria sprawia wrażenie zbyt rozciągniętej. Trochę jakby mieli pomysł na 6 tomów, a zrobili 9. Tak więc, dlatego praktycznie każdy tom ma jakieś bardzo nudzące momenty, które nie wnoszą nic istotnego. Niektóre tomy jak Wygnanie składają się w dużym stopniu z takich rzeczy.
Z denerwujących wad serii mamy jeszcze fakt, iż często fabuła opiera się na odkrywaniu przebiegu pewnych zdarzeń. Problem jest jednak taki, że czytelnik od razu wie co tam się stało. Czyli najpierw nam pokazują scenę, a tom później inna postać próbuje się dowiedzieć co się stało w tamtej scenie. I jest to kompletnie bezsensowne. Zrozumiałbym, gdyby użyli takiej sztuczki by nas zmylić pokazując akcje z różnych perspektyw, albo pokazując nie jasną scenę, a potem powoli odkrywać wyjaśnienie. Wtedy to miałoby jakiś sens, a tak to nudzi i denerwuje czytelnika.

-Teraz pokonam cię
-Wcale nie, bo będzie jeszcze kilka tomów
Inną wadą jest naginanie wszelkich wydarzeń i ich logiki pod potrzeby wydawnicze. I tak ci źli potrafią przez kilka tomów cudownie przeżywają wszelkie pojedynki. Jest to strasznie nadużywane i przez to bywa denerwujące. Tak samo jak osłabianie siły mistrzów Jedi by ten zły mógł przetrwać do końca serii.
Plusem fabuły jest pomysł na to by główny konflikt trochę mieszał w relacjach między postaciami. Niestety ten motyw urywa się trochę jakby za szybko. Pozytywne wrażenie zrobił na mnie wątek Boby Fetta w drugim tomie serii, lecz w późniejszych tomach jest on słabo prowadzony.
Jednak seria ma fajne momenty, jak na przykład motyw Bena Skywalkera w VI tomie, który na początku może wydawać się wątkiem dość sztampowym to później okazuje się, że tak nie jest.
Czarny charakter wydobyty z otchłani klasycznych marvelowych komiksów Star Wars
Jeśli chodzi o postaci to część z nich poprowadzono bardzo dobrze. Główne postaci filmowe mają trochę inny charakter niż w filmach, ale tak właśnie powinno być. Minęło 40 lat, więc wiadomo, że nie będą już tymi samymi osobami co kiedyś. Inne postaci też pokazano dobrze. Nawet Zekk już nie był tak denerwujący jak w Nowej Erze Jedi.
Jeśli chodzi o źle poprowadzone postaci to zaliczyłbym do nich Jainę Solo. Przez większość tomów przewija się wątek miłosny z nią i dwoma mężczyznami. I ona cały czas nie wie którego wybrać, co jest słabym motywem. Niestety przez pierwsze 7 tomów to jedyne co ma do zaoferowania ta postać. Nie ma niczego ciekawego z tą postacią. Dopiero od VIII tomu ta postać nabiera rumieńców.  Tahiri została poprowadzona w  sposób zupełnie nie pasujący do jej postaci. Samo zachowanie tej postaci jest słabe zwłaszcza jeśli spojrzymy na jej wiek. Niestety tu autorzy się nie postarali.
Solo tworzą duet
Generalnie po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów dałem serii olbrzymi kredyt zaufania. Przymykałem oko na wiele niedociągnięć serii, wierzyłem, że w późniejszych tomach seria pokaże na co ją stać. Kiedy przeczytałem dwa ostatnie tomy dostrzegłem jak  bardzo przesadzony był mój zachwyt tą serią. Jak wiele błędów miała w sobie, zarówno jeśli chodzi o prowadzenie fabuły czy wprowadzanie różnych postaci.
Gdybym miał kiedyś wskazać największe rozczarowania jeśli chodzi o książki SW, to ta seria byłaby w czołówce.
Oceniam na 3/10

wtorek, 15 października 2013

Star Wars (6) Związek

Wsród mnóstwa komiksów Star Wars jest jeden, który bardzo różni się od pozostałych. Zamiast emocjonujących walk o galaktykę, mamy opowieść o... ślubie.
20 lat po bitwie o Yavin. Luke Skywalker bierze ślub*. Wydarzenie to przykuwa uwagę mieszkańców galaktyki. W tym też paru Imperialnych, którzy chcą tą imprezę sabotować. Tak opisuje się fabuła komiksu. Plusem jest pojawienie się wielu postaci z różnych książek i komiksów. Pojawiają się tu postaci takie jak Talon Karrde, Kam Solusar, Wedge Antilles, Tionne Solusar, Elegos A'Kla i wiele innych. Niestety czytając komiks ma się wrażenie, że jednak postaci jest za dużo. Jest tu wiele scen, gdzie próbuje się wcisnąć całą masę postaci i czasem to może trochę przeszkadzać. Sama historia jest dość prosta i spokojnie dałoby się ją zmieścić w nieco krótszym komiksie. Stąd wiele jest tu scen z zwykłego życia postaci. Mogłoby to być ciekawe, ale nie jest. Relacje pomiędzy postaciami są dość szablonowe. Zwłaszcza relacje damsko-męskie, które wyglądają identyczne jak w milionach seriali czy filmów. Dużo dialogów nie prowadzi do niczego istotnego, nie jest zabawna, nie pogłębia charakteru postaci, nie wpływa na historie, ani też nie zmienia nic w relacjach pomiędzy postaciami. Szkoda, bo tkwił w tym pewien potencjał. Historia wydaje się przez to trochę jakby bezcelowa. Ten komiks powstał  chyba tylko po to by gdzieś pokazać ślub Luke Skywalkera. Widać, że autorzy nie mieli na tą historie jakiegoś większego pomysłu. Nawet miłość Luke'a do swojej ukochanej nie jest tu jakoś szczególnie przedstawiona. 

Jeśli chodzi o rysunki, to są one bardzo dobre. Choć duża ilość postaci czasem sprawia, że ciężko spamiętać kto jest kto. Zwłaszcza, że mamy tu sporo postaci z książek. 
Niektórym może się wydawać, że ten komiks jest słaby przez sam pomysł na fabułę. Ale tak nie jest. Przecież taki "Firefly" pokazał, że da się pokazać relacje między ludźmi w ciekawy sposób i nawet skupiając się bardziej na postaciach niż na akcji można stworzyć dobrą fabułę. Niestety tu czegoś takiego nie ma. Zabrakło jakiegoś pomysłu na fabułę na postaci i interakcje między nimi. W ten sposób dostaliśmy czterozeszytową historie, która trochę przypomina te słabe krótsze komiksy z Star Wars Komiks. Osobiście uważam, że bardzo szkoda, że za komiks nie wziął się nikt, kto potrafiłby lepiej wykorzystać potencjał tej historii.
Ocena: 3/10

*-nie zdradzam z kim, żeby nie spoilerować tym którzy dopiero jakoś zaczynają z EU.

poniedziałek, 14 października 2013

Star Wars (5) Kres Imperium

Nadszedł czas na zwieńczenie trylogii. Kres Imperium czyli zakończenie serii Mroczne Imperium II. Czy to moim zdaniem dobry komiks? Zaraz się dowiecie.
Kres Imperium zaczyna się mniej więcej tam, gdzie skończyło Mroczne Imperium II, dlatego nie będę zbyt rozpisywał się o fabule, by nie psuć przyjemności tym którzy zamierzają po to sięgnąć.
Tak samo jak w Mrocznym Imperium II fabuła jest dość prosta. Mamy wiele mało logicznych rozwiązań jak moment, gdy główne postaci, które mając się ukryć na planecie, ukrywają się w łatwo dostępnym miejscu. Takich rozwiązań jest sporo i ci źli oczywiście nadal dostają baty w proste sposoby. Podobnie jak w drugiej części mamy pewien brak pomysłu na historie. Cały scenariusz to powtarzające się motywy, które w takiej ilości nudzą.
Akcja pędzi tu zbyt szybko.
Inną wadą kresu jest to, że fabuła była chyba planowana na dłuższą historie. Przez wszystko dzieje się strasznie szybko. Niektóre wątki na siłę zamknięto w epilogu w sposób by nie szkodziły reszcie EU. I to się trochę rzuca w oczy. Zwłaszcza, że jest wątek, który spokojnie mógłby być później kontynuowany, a nigdzie tego nie zrobiono.
Pojedynki podobnie jak w poprzednich częściach są strasznie krótkie.
Kres Imperium ma lepsze rysunki. Są one wyraźniejsze i lepiej pokazują otoczenie.
Tylko rysunki są lepsze niż w poprzednich częściach. 
Generalnie Kres Imperium to słaby komiks. Tak samo prosty i naiwny fabularnie jak poprzednik i jeszcze akcja pędzi tutaj niczym pociąg (i to nie PKP). W sumie nie ma się tu nad czym rozpisywać. Ode mnie komiks dostaje 2/10

Star Wars (4) Mroczne Imperium 2

Po tym jak Mroczne Imperium okazało się lepsze niż pamiętałem postanowiłem sprawdzić jak trzyma się następna część. Czy jest lepsza czy gorsza od poprzedniczki?

Tym razem zamiast jednego wątku akcja rozwidla się na trzy strony. Pierwszy wątek to Leia i Han, którzy lecą na Nar Shaada szukać pewnej Jedi. Drugi to wątek Luke'a Skywalkera, który wraz z swoim nowym uczniem, Kamem Solusarem leci na Ossus, planetę ważną kiedyś dla Jedi. Ostatni wątek to plan rebeliantów, który jest dość prosty... i dość głupi.
Stylistyka postaci nadal leży...

Fabuła jest znacznie słabsza niż w poprzedniczce. O ile Mroczne Imperium ratowało się mrocznym klimatem i nawet niezłą fabułą, tak tu fabuła jest słaba. Co chwila mamy sytuacje, gdzie bohaterowie w cudowny sposób unikają śmierci. Wrogowie zaś nie dość, że wyglądają jakby słabo (w sumie to zakon Kryata przy nich wygląda dużo lepiej) to jeszcze dają się bardzo łatwo pokonać. I do tego same wątki momentami przynudzają.
Luke nosi taki sam strój co w poprzedniej części. I tu jeszcze bardziej on nie pasuje. Leia nadal nie wygląda zbyt dobrze.
...projekty statków też.
Co do wyglądu statków, robotów i tym podobnych, to nadal są one strasznie kanciaste, albo  w jakiś sposób nie pasujące do reszty. Tak samo lokacje nie są zbyt dobrze przedstawiane.
Podobnie jak w poprzedniej części rysunki są słabe. Ta cała mroczna stylizacja, o ile w poprzedniej części miała jakiś sens i mimo iż sam za nią nie przepadałem to rozumiałem fakt jej istnienia. W tej części takie rysunki bardziej przeszkadzają niż coś dodają klimatu. Nie mają zbytniego zastosowania, bo sama historia nie jest już tak mroczna.
Generalnie o ile ponowna lektura Mrocznego Imperium sprawiła, że oceniam tą historie lepiej, tak tu moja opinia jest mniej więcej taka sama jak kiedyś. Mroczne Imperium II to słaby komiks. Fabuła przynudza, bohaterowie mają co chwila mega farta, wrogowie wyglądają okropnie i dają się łatwo pokonać.
Moja ocena to 2/10