niedziela, 13 października 2013

Star Wars (3) Mroczne Imperium

W latach 90.  po kilkuletniej przerwie Expanded Universe przeżywało swój renesans. Wśród książek pojawiła się kultowa trylogia Thrawna, a wśród komiksu... no cóż... Mroczne Imperium.
Komiks ten wzbudza wśród fanów bardzo skrajne opinie. Są tacy, którzy go kochają i tacy którzy go nienawidzą. A co ja o nim sądzę? Dowiecie się z tej recenzji.
Mroczne Imperium dzieje się 10 lat po Bitwie o Yavin. Rebelianci jak zwykle walczą z Imperium. No i jak zwykle pojawia się nowe zagrożenie mogące doprowadzić do zwycięstwa Imperium. Fabuła może i nie zbyt odkrywcza, ale przecież sporo książek z niej korzystało i dawały sobie nieźle radę, co nie? Nawet kultowa trylogia Thrawna ma podobny schemat. Niestety, o ile w przypadku tamtej trylogii opowieść była idealnie wpasowana w Starą trylogię i czuć było klimat sagi,  to tu tego nie mamy. Mroczne Imperium swoim stylem i klimatem nie przypomina Gwiezdnych wojen. Wprowadzono tu parę dziwnych zagrań rodem z superbohaterskich komiksów marvela, które do gwiezdnej sagi pasują jak pięść do nosa.
Nie tyle przeznaczenie co kiepski scenariusz.
Postać Luke'a zupełnie nie przypomina jego postaci z filmu. Zrobiono z niego tutaj kogoś w rodzaju mrocznego zabójcy, a nie postać którą znamy z filmu czy późniejszych książek. Zarówno jego strój, zachowanie, charakter jak i podejmowane decyzje, które podejmują totalnie nie pasują do Luke'a. Bardziej przypomina to kogoś w stylu Quinlana Vosa z Republic. Zresztą w tym komiksie mamy podobny wątek do tego, który przewijał się w tamtej serii. Oczywiście tu poprowadzony jest znacznie gorzej. W Republic podobny motyw miał więcej głębi, więcej szarości, a bohater miał dużo lepszą i silniejszą motywacje do tego co robił. Tutaj tego brakuje, przez co główny wątek niby tak poważny i dramatyczny zostaje strasznie spłycony do prostej historyjki. Zdecydowanie można było z tego wycisnąć więcej.
Poza tym jego umiejętności posługiwania się Mocą są trochę przegięte.  Leia też jest koszmarnie narysowana, ale jej zachowanie w miarę pasuje do tej postaci.




















W komiksie pojawia się trochę nowych statków. Oczywiście takie poszerzenie uniwersów jest rzeczą bardzo fajną, ale tu mamy jeden mankament. Mianowicie wszelkiego typu uzbrojenie, statki, czy nawet postaci wyglądają koszmarnie. Statki są strasznie kanciaste i nie przypominają kompletnie tych z filmu. Zaś nowi bohaterowie ani nie mają jakiegoś ciekawego wyglądu, ani charakteru. To jedne z tych postaci, o których zapominasz po skończeniu komiksu.
Warstwa graficzna jest w ogóle dużym minusem. Same rysunki może i jeszcze dawałyby radę, ale kolory i ich nałożenie są bardzo nietypowe. Niektórzy chwalą  ten aspekt mówiąc, że podkreśla to dobrze mroczny klimat, ale jak dla mnie to one wyglądają po prostu koszmarnie. Lokacje są narysowane dość słabo, trochę jakby na siłę. Zwłaszcza planeta Nar Shadaa sprawia wrażenie zrobionej kompletnie byle jak.
Gdy zabierałem się za tą recenzje myślałem, że będzie tu więcej rzeczy które skrytykuje. Po tym jak przeczytałem kiedyś ten komiks wydawał mi się znacznie gorszy. Teraz na pewne rzeczy spojrzałem trochę inaczej. Trzeba zauważyć, że  był to komiks o dość mrocznej i poważnej fabule jak ówczesne. Oczywiście dzisiaj mamy Republic, Mroczne Czasy i wiele innych dużo bardziej zaawansowanych w tym polu historii, ale w tamtym czasie styl tworzenie EU był nieco inny.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy ten komis to średniak. Ambitna i mroczna historia podana jednak w prosty sposób, bez jakiś dylematów moralnych czy dwuznaczności. Powiedzenie jednak, że to słaby komiks byłoby krzywdzące, zaś nie widzę w tym komiksie nic co sprawiłoby, że uznałbym to za dobre.

A więc moja ocena to 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz