środa, 23 września 2015

Różowe lata 70.

Jak zapewne wielu wie, jestem fanem seriali space opera. Jednak jest jeszcze jeden gatunek, który lubię i  z którego wiele widziałem. Są to seriale komediowe. Lubię je. Gdy czasem nie mam co robić odpalam Comedy central i patrzę co nadają. W ten sposób napotkałem mnóstwo seriali. Sporo z nich była dość średnia, parę słabych, ale i też trochę dobrych.

Omawiany serial początkowo robił na mnie dość słabe wrażenie do czasu kiedy nie natrafiłem na maraton jednego z sezonów. Pomimo iż na tle innych seriali nie wydawał się niczym szczególnym na tle innych przedstawicieli gatunku to jednak dialogi i postaci były na tyle dobre, że nawet nie pomyślałem o przełączeniu na inny kanał.

W ciągu ostatnich dni obejrzałem od początku do końca wszystkie sezony serialu "Różowe lata 70.".
Od początku do końca, wszystkie odcinki.

Serial opowiada o młodych ludziach żyjących w latach 70. Główne postaci są zasadniczo wielkim plusem serialu. Każda postać ma w sobie coś charakterystycznego, co sprawia, że ich interakcji z innymi są ciekawe i zabawne. Poza tym postaci się rozwijają i to w miarę konsekwentnie. To co przeżyli w jakiś sposób wpływa na nich. Poza tym twórcy prze większość czasu umiejętnie stawiali przed bohaterami kolejne wyzwania tak, by z jednej strony nie było nudno, a z drugiej są one dość realne i nie popada się tu przesadę. Płynnie jedne problemy przechodzą w drugie, nie niszcząc jednak samych postaci.

Plusem są dialogi. To jedna z ważnych elementów gatunku. I w tym serialu są one dobre. Nie jeden tekst zostaje w głowie po obejrzeniu.
Zaletą też są różne wstawki w stylu wyobrażeń bohaterów, które nawiązują do popkultury.

Oczywiście poziom serialu nie jest równy. Pierwsze 2 sezony są dobre. Dość często nawiązują one do wydarzeń lat 70. jak chociażby rosnący feminizm czy premiera "Gwiezdnych wojen". Fabuła choć często czerpie popularnych motywów to jednak robi to często w świeży sposób. Potem mamy 3 sezon, który jest dość mocno sztampowy, a serial zaczyna być po prostu kolejnym sitcomem jak wiele innych. Wiele żartów było już mniej zabawnych, fabuły były mniej przemyślane, a za to bardziej przewidywalne. Na szczęście dość mądre posunięcie twórców przy zakończeniu sezonu otworzyło furtkę do sezonu 4-tego. Już pierwszy odcinek jest interesujący, a później jest tylko lepiej. Sam finał też był ciekawy. Potem sezon 5, który trzymał poziom poprzednika. Sezony 4-5 co prawda skupiał się bardziej na postaciach niż na latach 70. jednak ponieważ postaci były dobrze napisane, to nie przeszkadzało to serialowi, a działało na jego korzyść. Niestety jak osiąga się szczyt to można tylko spaść. Szósty sezon był już słabszy od poprzedników. Nadal był to dobry serial, ale niektóre motywy, były dość kiepsko poprowadzone. I w tym sezonie mamy też moim zdaniem słaby wątek w finale sezonu. Zarówno początek jak i finał 6 sezonu nie są tak dobre jak przy poprzednich, a zakończenie tego sezonu może nawet wydawać się nieco bezsensowne. 7 sezon  kontynuował dalej historie, ale ma się wrażenie, że już twórcom troszeczkę brakowało pomysłów. Rozwój postaci i to co się z nimi wcześniej działo miało tutaj mniejsze znaczenie. Pojawiło się masa motywów z dość naciąganą logiką. Finał choć trochę poruszający i nostalgiczny to jednak patrząc z perspektywy fabuły zdawał się być kitem wciśniętym w ostatniej chwili. 8 sezon był jednak najsłabszy. Brakowało już pomysłów. Nawet odejście aktorów grających dwie z głównych postaci, nie zepsuło tak tego sezonu jak po prostu brak pomysłu na dalsze losy bohaterów. Zakończenie nie wyróżnia się zbytnio, ani na plus ani na minus. Jest tak samo miałkie jak reszta sezonu.

Wadą serialu może być poziom niektórych odcinków w ostatnim sezonie. Tak samo konsekwencja i dobre rozbudowywanie postaci ginie gdzieś w 7 sezonie. Niektóre odcinki czy żarty mogą się wydawać czasem nieco  wtórne.