czwartek, 10 października 2013

Star Wars (2) Republic

Można by wymieniać masę powodów, dlaczego nowa trylogia Gwiezdnych wojen nie powinna istnieć. Dziś jednak opowiem o rzeczy, która nigdy by nie powstała, gdyby nie te filmy. Opowiem o serii Star Wars Republic.

Seria została rozpoczęta w 1998, a zakończona w 2006. Początkowo nazywała się Star Wars Ongoing, ale przy 46 zeszycie zmieniono nazwę na Republic. Serie można podzielić na dwie części, które nieco różnią się od siebie, dlatego opisze je osobno.

I część (zeszyty 1-48), 33-22 przed bitwą o Yavin
W tym etapie seria to głównie zbiór różnych mniej lub bardziej związanych ze sobą opowieści. Są pewne wątki, które ciągną się przez różne historie, ale nie zawsze są one najważniejsze. Tak samo seria nie ma czegoś takiego jak główny bohater czy bohaterowie. Mamy dość spore grono postaci, którzy w pewnych opowieściach pełnią taką rolę, ale w innych historiach nie są już tak istotni.
Z poziomem historii bywa tu bardzo różnie. Taki "Wstęp do Rebelii", pierwsza opowieść serii jest dość prosta i nudna. Postaciom brakuje jakiejś wyrazistości, a historia choć był w niej potencjał to został on niewykorzystany. Podobnie jest z historią "Wysłannicy Jedi".
Są tu też historie, które są totalnymi zapychaczami niemającymi totalnego powiązania z resztą, nie interesujące i mające zupełnie inny styl niż reszta. Piszę tu o "Devaroniańskim spojrzeniu" i "Starcrash". Pierwsza z nich ma być zabawną historią pokazującą z innej perspektywy komiks "Rada Jedi: Działania wojenne". Może i pomysł ciekawy, ale ta koncepcja totalnie nie pasuje do reszty historii z serii. Poza tym sam komiks nie jest dość interesujący. Druga to prosta opowieść w stylu fantasy, przypominająca trochę serie gier wideo "The Legend of Zelda". Całość trochę jakby nie za bardzo przypomina Gwiezdne wojny i równie dobrze mogłaby się dziać w jakimś innym uniwersum.Nie ma tu żadnej postaci z pozostałych opowieści, ani też te wydarzenia nie zostały nigdzie wspomniane. Sam Dark Horse zauważył to, iż komiks ten nie ma nic wspólnego z resztą i został on pomięty we wszystkich zbiorczych wydaniach.
Quinlan Vos. Jeden z ważniejszych powodów by przeczytać tą serie...

Ostatnim rodzajem komiksów jaki tu spotkamy to komiksy bardzo dobre, takie które trzymają poziom. I tu zdecydowanie trzeba pochwalić twórców serii za wykreowanie ciekawych, oryginalnych postaci, a także nadanie charakterologii postacią pojawiającym się w filmach tylko gdzieś przez chwilę. To właśnie ta seria stworzyła takie postaci jak Aayla Secura, Quinlan Vos, A'Sharad Hett czy Tholme. Każda z tych postaci ma swój niepowtarzalny charakter i nie jesteśmy w stanie pomylić dwóch różnych postaci. Nawet drugoplanowi bohaterowie mają swój niepowtarzalny urok. Największym plusem tej części serii są komiksy z Quinlanem Vosem. Historia "Zmrok", w której po raz pierwszy odgrywa on główną rolę sprawiła, że polubiłem tą serie. Potem mamy jeszcze komiks "Ciemność", który kontynuuje tę historie i jest naprawdę świetną historią z lekkomroczną fabułą. Wątek tej postaci pojawia się potem w równie dobrym "Rytuale przejścia", który w retrospekcjach pokazał co nieco z przeszłości głównych bohaterów.
I część serii nie jest idealna. Zdarzają się komiksy totalnie z serią niezwiązane, zdarzają się też historie bardziej nudne. Te komiksy ratuje zdecydowanie postać Quinlana Vosa. I to w nich możemy liczyć na najlepsze, najciekawsze i trochę bardziej mroczne historie.
Rysunki trochę się zestarzały i jest to dostrzegalne. Da się jednak do tego przyzwyczaić i większości historii nie przeszkadzają one zbytnio. Wyjątkiem jest "Wstęp do Rebelii", gdzie rysunki są trochę zbyt kolorowe, a przez to zbyt dziecinne. Do reszty nie mam większych zastrzeżeń.

II część (zeszyty 49-83), 22-19 przed bitwą o Yavin
Po rozpoczęciu wojen klonów seria nieco się zmieniła. Zamiast pojedynczych historyjek o różnych galaktycznych zagrożeniach, mamy ciągłą fabułę, mocno związaną ze sobą. Opowieści składają się na dwa główne wątki. Pierwszy z nich to same wojny klonów. Obserwujemy kolejne zmagania pomiędzy wojskami Separatystów i Republiki. Dość ważną rolę w tym wątku odgrywają Obi Wan i Anakin, którzy wcześniej w Republic pojawili się tylko w jednej historii. Same wojny klonów są dużo mroczniejsze niż w lecącym na Cartoon Network serialu. Zamiast wesołego rozwalania droidów otrzymujemy bardzo poważne jak na Gwiezdne wojny historie. Drugi wątek to znany już z poprzednich historii Quinalan Vos. Jego wątek w poprzednich historiach był świetny, ale to co dzieje się tutaj jest czymś wspaniałym. Mamy nieco mroczny, dojrzały motyw, który został doskonale poprowadzony.
W serii pojawiły się też inne zmiany. Postaci nie są już przedstawione w sposób czarno-biały. Wiele z nich ma pewne odcienie szarości. Niektóre z nich muszą podejmować ciężkie decyzje. Ta część serii jest nieco dojrzalsza i bardziej dramatyczna. Mamy tu wszystko czego dorosłemu fanu może brakować w The Clone Warsie.












                             




... jego uczennica Aayla Secura to kolejny

W serii trudno znaleźć jakieś gorsze momenty. Nawet komiksy takie jak "Więzy krwi" czy "Republika", które mniej mi się podobały miały pewien sens i pasowały do całości. Trudno też odmówić im ciekawych pomysłów fabularnych.

                                                    To są prawdziwe wojny klonów.
Rysunki są bardzo ładne i oczywiście lepsze niż w poprzednich historiach.
Co ciekawe pomimo ścisłego powiązania poszczególnych serii pojedyncze historie samodzielnie też da się zrozumieć. Twórcy znaleźli idealną drogę pomiędzy "Możesz zacząć od każdej historii", a ciągłą fabułą.
W dodatku seria ma też dwie krótkie serie uzupełniające Jedi i Obsesja. Wraz z nimi II część Republic tworzy jedną wielką historie prawdziwych wojen klonów.
W II części serii wzięto to co najlepsze w poprzedniej i dodano wiele nowych ciekawych rzeczy. Historia stała się poważniejsza, bardziej dramatyczna, a przez to i ciekawsza.

Podsumowanie
Republic jest jedną z najlepszych serii komiksowych Star Wars. O ile niektóre z pierwszych historii faktycznie są słabe, a niektóre totalnie nie pasują to później sama seria nam to wynagradza. Jeśli ktoś chce poznać wojny klonów to zdecydowanie nie ma lepszego wyboru niż właśnie te komiksy.

1 komentarz:

  1. Dobra robota. Szacun za pracę, która pewnie wiele cię kosztowała czasu :)

    OdpowiedzUsuń