Filmy, które widziałem w przeciagu ostatniego tygodnia
41. Dom latających sztyletów
Miałem nadzieje, że wreszcie uda mi się znaleźć ciekawy chiński film przygodowy. Niestety, to co zobaczyłem było trochę jak omawiany w poprzedniej części "Atak klonów".
Otóż podobnie jak w drugiej odsłonie gwiezdnej sagi fabuła jest okropnie nudna, wątek miłosny sztuczny, a postaci słabo wykreowane. I tak samo jak we wspomnianym filmie scenografia i stroje wyglądają pięknie.
Ale od początku. Jak wspomniałem fabuła jest nudna. Jest prowadzona bardzo powoli, mamy tu wiele zapychaczy, które nie pokazują nam, ani postaci, ani tego świata. Są kompletnie zbędne. Przez pierwszą 1/4 filmu nie dzieje się zbyt wiele. Ekspozycja jest dość skąpa w informacje, a większość czasu zajmują zapychacze. Niektóre sceny wydają się być tylko dlatego, że ładnie wyglądają. Trochę za bardzo twórcy przesadzili z tym. Zwłaszcza, że relacje między postaciami są słabo rozwinięte.
Fabuła jest tak prosta, że w sumie zmieściłaby się w jednym odcinku serialu animowanego (czyli ok. 22 minut), a tu mamy dwie godziny, które nie zbyt dobrze wykorzystane by pomóc nam uwierzyć w tą historie. Nie ma tu jakiś absurdalnych scen, które niszczą logikę świata. Nie ma jakiś dziur w fabule, których można by się czepiać. Niestety jednak fabuła jest dość słaba przez to jak le jest opowiedziana. Gdyby inaczej rozłożyć akcenty, trochę bardziej zająć się postaciami byłby to dobry film.
3/10
42. Nieśmiertelny
Największym problemem filmu jest to jak się on zestarzał. Efekty specjalne czy sekwencje walk nie robią zbytniego wrażenia. Jednak film nadal warty jest obejrzenia. To co się broni to świetna fabuła, zrobiona z pomysłem, która jest spójną zamkniętą historią. Sam koncept nieśmiertelnych został tutaj pokazany bardzo ciekawie. W dodatku jest tu nawet krótki wątek miłosny, który pod względem emocjonalności czy fabuły bije cały "Zmierzch" i kiepskie tanie romansidła.
Postaci są ciekawe i charakterystyczne. Zwłaszcza czarny charakter, który zapada w pamięć. Jest potężny, okrutny, brak w nim empatii i współczucia.
Warto też wspomnieć o muzyce. utwory lecące w tle niestety nie zawsze dobrze podkreślają sceny akcji. Czasami ma się wrażenie, że pojedynek robiłby większe wrażenie gdyby muzyka potęgowała jego klimat, a niestety tak się nie dzieje. Jednak utwory zespołu Queen, które się pojawiają w filmie są klimatyczne i nadają filmowi charakteru.
Jeśli ktoś nie widział, warto obejrzeć.
8/10
43.Truman Show
Opowieść o człowieku, który od momentu narodzin był gwiazdą reality show. Choć sam nie miał pojęcia, że całe miasto w którym żyje to sztuczny świat wykreowany na potrzeby telewizji. Z czasem jednak odkrywa, że coś jest nie tak.
Film jest bardzo ciekawy. Poruszana jest tu tematyka programów typu reality show. I to nie tylko z punktu widzenia nieświadomego uczestnika. Mamy tu perspektywę widza, jak i twórcy programu. I co ciekawe ten ostatni nie został przedstawiony jako czarny charakter. Film ma ten plus, że nikogo nie etykietuje, pokazuje zarówno dobre i złe rzeczy w sytuacji i tym co robią postaci. Tak jak sam program z jednej strony to trzymanie głównego bohatera w fałszywym świecie. Z drugiej zaś oglądanie go daje ludziom nadzieje i widzimy, że w jakiś sposób jest im potrzebny.
Zresztą film jest wielowymiarowy, bo możemy patrzeć na ten film też jako metaforę dzisiejszego sztucznego świata.
Jest to film, który ma dobrą, logiczną fabułę i ma świetne zakończenie (choć na początku może się wydawać niepozorne to jak się nad tym zastanowić bardzo pasuje).
10/10
44. Upiór w operze
Okropny film. Byłem niesamowicie naiwny myśląc, że gościu od Batman i Robin zrobi dobry film. Zrobił najokropniejszy film jaki może być. Film w którym widać potencjał, a jednocześnie polega na podstawowych poziomach. Scenografia, niektóre połączenia widoku oper w późniejszym czasie i tym z opowieści czy przejścia są bardzo ładne. Niestety film jest okropnie nudny. Strasznie się wlecze, co jeszcze dałoby się wybaczyć, ale ten film polega na polu, który jest podstawą tej opowieści. Upiór kompletnie nie wygląda na upiora, jest zbyt ładny, zaś maska zasłania zaledwie fragment twarzy podczas kiedy odkryta część robi raczej przyjemne wrażenie. Co zabawne film kopie sam siebie, gdyż w wielu piosenkach jest odwołanie do jego wyglądu, a ten totalnie nie pasuje do owych opisów. Na przykład w utworze "Phantom of the opera" jest fraza "kto widział twoją twarz, ten poznał strach". Tyle, że wygląd upiora wcale nie sprawia byśmy w to uwierzyli. Przez to staje się to pustym frazesem.
Upiór wygląda bardziej jak ekscentryk w kawałku maski niż ktoś kto miałby wzbudzać strach w ludziach. Wygląda na to jakby twórcy starali się, aby w żaden sposób nie było w nic, co mogło by być jakieś mroczne. Już nawet nie porównuje z książką, której czytanie zacząłem. Bo nie kopie się leżącego. Jego relacje z postacią Christine też są słabo pokazane. Kompletna marnacja potencjalnie ciekawej fabuły.
Aż dziwne, że ten film ma na filmweb średnią wyższą niż Les Miserables Nędznicy, których ostatnio recenzowałem.
3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz